Dziś będzie mowa o francuskim powitaniu, do którego jeszcze nie do końca przywykłam.
Francuzi tuż po "Bonjour" lub "Salut" zawsze pytają siebie nawzajem : "ça va" ?, co oznacza mniej więcej tyle samo, co w języku angielskim " How are you ?" . Oczywiście nie wypada odpowiedzieć inaczej niż, że jest okej i spytać, czy u naszego rozmówcy także. Jest to zwyczaj widoczny nie tylko wśród znajomych, ale Pani / Pan w sklepie też nas może o to zapytać lub my ją / jego. Pytanie to z góry narzuca nam odpowiedź i tak naprawdę jest rzucone bardziej grzecznościowo. I zarówno tutaj we Francji, jak i w Polsce przy okazji rozmowy w języku angielskim zawsze budzi to we mnie uśmiech, ponieważ mam wrażenie, że tak naprawdę i tak nikt nie słucha mojej odpowiedzi ;)).
Z wymianą tych kilku słów ściśle jest powiązane powitanie dwoma całusami. Inna liczba pocałunków nigdy się nie zdarzają w tej sytuacji! Zawsze muszą być to dwa całusy, w oba policzki! I nie tylko kobiety tak robią, ale mężczyźni także ! I chociaż ich usta tak naprawdę muskają tylko twarz rozmówcy, to i tak buziaki muszą być !! Oczywiście Pani / Pan ze sklepu nas nie ucałuje, jeśli go nie znamy. Wystarczy jednak być znajomym znajomego a już na dzień dobry będziemy pięknie przywitani i ucałowani! :)
W Polsce takiego zwyczaju nie mamy. Jeśli kogoś poznajemy, to wyciągamy do niego dłoń. Natomiast jeśli kogoś już dobrze znamy, to dajemy mu buziaka i nigdy nie zastanawiamy się nad tym, że tych buziaków ma być jeden lub dwa ( no przynajmniej ja tak mam! :))
Mimo, że możemy być uznani przez obcokrajowców za niegrzecznych lub zarozumiałych, to ja jednak wolę szczerość, a nie takie sztuczne wypowiadanie tekstów.
A Wy co o tym myślicie?
Zgadzam się!!! A przy składaniu życzeń Polacy całują się 3 razy! :)
OdpowiedzUsuńW większości trzy razy, ale zdarza się, że i raz i 5 ! ;)
UsuńRzeczywiście na ulicy można trafić na sytuację, w której faceci też się całują na powitanie ale (na szczęście) jest to duuuużo rzadziej spotykane.
OdpowiedzUsuńTo chyba mam wielkie szczęście w nieszczęściu, bo widuję ciągle takie sytuacje ;-) Będziesz na urlopie to sobie popatrzysz co się dzieje w naszej dzielnicy ;)
UsuńJa rowniez zdecydowanie wole polski sposob bycia :) W Anglii panuja podobne standardy co wsrod Francuzow - nawet nie wiedzialam ze tam tez tak to wyglada. A pytanie "how are you?" zadawane jest nawet 5 razy dziennie przez ta sama osobe jesli np rozmawiasz z nia kilka razy przez telefon :)) Coz, co kraj to obyczaj :) Eliza
OdpowiedzUsuńP.S. Podpatruje sobie czasami Twoja tworczosc :)
Eliza bardzo mnie to cieszy :)Odzywaj się czasem, bo może się okazać, że Francja i Anglia ma wiele wspólnego ze sobą ! :)
UsuńDzien dobry, Comment allez vous ? :) Tak na prawde to nie sa calusy tylko muskanie sie policzkami. Prawdziwe calusy daja sobie tylko przyjaciele. A mezczyzni mosza sie bardzo dobrze znac aby sie witac lub zegnac w ten sposob. Ilosc calusow jest czesto zwiazana z regionem.
OdpowiedzUsuńHehe :) dziękuję ! Mam się dobrze, a Ty? ;)
UsuńI tak, masz rację, to bardziej muskanie policzków jest, też o tym napisałam w poście. A co do mężczyzn to muszę mieć dużo szczęścia, bo ciągle trafiam na tych bardziej zaprzyjaźnionych!
Jakoś sobie nie wyobrażam żeby w Polsce mężczyźni całowali się na przywitanie :)Ale podoba mi się ten zwyczaj :)W Polsce za to mężczyźni jak sobie wypiją to stają się od razu najlepszymi kumplami,całują się,poklepują i przytulają hehehe :)Hania
OdpowiedzUsuńi zrobiło się swojsko :- )
UsuńCo do słynnych buziaków na powitanie na francuskiej ziemi, to ilość tychże cmoknięć zależy od regionu, a mój teść Francuz twierdzi, że także od stopnia pokrewieństwa (np. z rodziną mój teść "całuje się" 4 razy!!, a ze znajomymi czy ludźmi z pracy już tylko razy dwa). Przyznam również szczerze, że nigdy nie widziałam się całujących mężczyzn - owszem ojciec-syn jak najbardziej, ale kolegów cmokających się np. na ulicy nigdy nie udało mi się podpatrzeć. Generalnie nie przepadam za tym zwyczajem i chyba nigdy się do niego nie przyzwyczaję... Najgorsze jest dla mnie takie obcałowywanie np. 40 osób na jakiejś rodzinnej imprezie: najpierw ze wszystkim buzi, buzi na powitanie, a na pożegnanie powtórka z rozrywki. Nie dość, że jest to dość krępujące bo większość ludzi widzi się pierwszy raz w życiu, a po drugie ja osobiście nie lubię jak obcy ludzie zbliżają się do mnie za bardzo (jestem miłą i otwartą osobą, ale bliski kontakt fizyczny z nieznajomymi, to nie mój klimat...)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Paozjo z deszczowej Burgundii!
Hej :) Widzisz moje obserwacje nie sięgają aż tak daleko jak Twoje doświadczenie. Fajnie więc, że piszesz jak to wygląda u Ciebie!
OdpowiedzUsuńDziękuję także za pozdrowienia :) U nas nie pada, ale zimno niestety jest. Bisous :)
Myślę, że co region, to obyczaj. W Polsce też zależności od regionu, województwa mamy mnóstwo różnych zwyczajów, których mogą nie znać ludzie z drugiego końca kraju. Opisuj swoje doświadczenia - czekam z niecierpliwością na dalsze posty bo świetnie się czyta Twoje wpisy. Pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dobrze się czyta te moje "wypociny" :) Buziaki !
Usuńmnie też śmieszY to "How are you" :) ale zwyczaj, to zwyczaj... :)
OdpowiedzUsuń