środa, 13 listopada 2013

My się zimy nie boimy.

Jakiś czas temu na facebooku podpytywałam, gdzie zakupić ładną i przede wszystkim ciepłą kurtkę dla Amelki. Taką, w której nie będzie wyglądała jak bałwanek, ale też, której "środek" nie będzie jedynie modnym kożuszkowym wypełnieniem.

Po Waszych wskazówkach wybrałam się na sklepy i jak poszłam, tak zginęłam. A w zasadzie zginęły pieniądze z portfela, bo wróciłam do domu wtedy z 5 różnymi kurtkami ! :D Z założenia 3 z nich miały być oddane po konsultacji z Tatinkiem. Okazało się jednak, że oddałam jedynie 2, a 3 w szafie pozostać miały. 

Nie skończyło się jednak na tym, bo któregoś dnia trafiłam do Okaïdi i postanowiłam jedną z kurtek "zarowych" wymienić na lepszy model :). Oto na wieszaku czekała na mnie piękna szara kurtka, z cudownym puszkiem wokół kaptura, no i zakochałam się ! :) . Do tego już w sumie po zakupie okazało się, że kurtka ta jest dwustronna, co jeszcze bardziej mnie ucieszyło :). Super się także złożyło, bo do kolorystyki tej kurtki pasuje nam większość czapek, więc nie raz i nie dwa możemy zmieniać nasze stylizacje :). 

Poniżej zbiór zdjęć Tatinka z kilku różnych spacerów z Amelką :)
(Kurtka na tych fotkach pokazana jest od tej "drugiej strony" -  w sklepie znajdziecie ją w innej wersji, o takiej )

Myślę, że na pierwsze mrozy kurtka ta będzie odpowiednia. Na większe spadki temperatur mamy jeszcze dwie inne opcje :). Ale te Wam pokażę jak już zima przyjdzie, bo póki co głęboko w szafie są upchnięte. To znaczy tfu ! : są schowane do kartonów, bo przecież pakowanie i przeprowadzka w toku ! :P. Już w sobotę przewozimy nasze rzeczy do nowego mieszkania :))) .

niedziela, 3 listopada 2013

Wielki talent mimi decoupage.

Dnia 5 sierpnia 2013 roku, chwil kilka po godzinie 23, tuż przed moim snem, a już po ostatniej butelce mleka Amelki, zajrzałam na chwil kilka na facebooka, by zobaczyć co w trawie piszczy. Miał być to moment, szybko look na ulubione strony...

ale WSIĄKŁAM !!!

Znalazłam się bowiem na blogu z samymi wspaniałościami, pięknymi pracami wykonanymi rękami niezwykle uzdolnionej mej koleżanki - Kai. Pewnie większość z Was ją już zna :  to założycielka bloga o magicznej nazwie mimi decoupage, której to od razu powiedziałam wprost, iż kocham jej prace. Są niezwykle dopracowane, precyzyjnie wykonane. I co najważniejsze - zostały wykonane z ogromną pasją i sercem! Kaja pewnie teraz przez skromność zaprzeczy swemu talentowi, ale nie wierzcie jej, tylko czytajcie, o czym ja Wam tu prawię ! :). 

Naszym pierwszym zamówieniem ( ale na pewno nie ostatnim ) była szkatułka/ pudełeczko na biżuterię lub inne szpargałki, którą chcieliśmy sprezentować małej Juleczce w dniu jej chrzcin. Byliśmy na nich obecni podczas ostatniej wizyty w Polsce :). Z niecierpliwością czekałam na odbiór przesyłki - otrzymałam ją w niezwykle szybkim tempie, cudownie zapakowaną i dopracowaną w najmniejszym szczególe. Przez cały czas pracy Kai nad naszym zamówieniem byłam z nią w stałym kontakcie. Każdą zmianę, pomysł dokładnie ze mną omawiała i proponowała kilka różnych opcji - by w końcu stworzyć pudełko idealne. Sami zobaczcie :)
A i dla Was Kaja przygotowała śliczną niespodziankę. W związku ze zbliżającym się Mikołajem i Bożym Narodzeniem chciałybyśmy jednemu, szczęśliwemu zwycięzcy wręczyć świątecznego konika na biegunach. Chcecie ?? Booo ja bym chciała !! :)

A co trzeba zrobić ?

1. Jeśli macie ochotę i podobają się Wam prace Kai, to zapraszam do polubienia mimi decoupage na facebooku : mimi decoupage .
2. Jeśli macie ochotę i chcecie pozostać dłużej w Krainie Paozji, to zapraszam również do polubienia mojej stronki Paozja.

Ważne :
3. Udostępnijcie posta oraz zdjęcie konika widoczne na moim facebookowym profilu.
4. Bawimy się od dziś, tj 3.11.2013 do następnej niedzieli 10.11.2013 roku do godziny 24.00
5. Szczęśliwego zwycięzcę wylosuję 11 listopada. Wyniki zostaną ogłoszone na facebooku :).

Udanej zabawy i cierpliwości w oczekiwaniu na wyniki :*

czwartek, 31 października 2013

Louise Misha.

Wdzięk, elegancja, szyk, piękno...

To tylko kilka słów, które nasuwają mi się po każdorazowym spojrzeniu na kolekcję Louise Misha . Wszystkie ubrania są takie subtelne, świeże i dziewczęce. Nie mogę się nadziwić jak wiele smaku i wyczucia stylu możemy znaleźć przy okazji zajrzenia do tego sklepu.

Louise Misha tworzą dwie projektantki  Aurélie et Marie i choć są dopiero początkującymi artystkami zaskakują świat mody. Pudrowe róże połączone z elementami vintage to ich główny styl. Moje serce urzekły ogromne ilości kokardek, piękne głębokie kolory, cudowne groszki  i wiele, wiele innych.





Jednak chyba najmocniej pokochałam biżuterię tych francuskich projektantek. I czekam, czekam cierpliwie aż Amelia zaprzestanie rozciągania na wszystkie strony swych bransoletek, spienk i opasek, bo chcę jej bowiem na rękę założyć o właśnie takie oto cudo. Może już niedługo, kto wie ?  :).
To zdecydowanie jest mój typ!!! <3




Ceny są powalające, mamy pełną szafę ciuchów dla Amelki (a nawet 2 :P ), ale i tak jak tu się nie skusić na coś, no jak ? O portfelu drżyj !

Wy też macie jakieś typy u Louise Misha ?

wtorek, 29 października 2013

Jesienne kadry z Polski.

Na początek może od razu Wam powiem, że ten wyjazd planowany był tak naprawdę na szybko. W sierpniu dowiedzieliśmy się, że wielka uroczystość się nam szykuje, więc wyprawa ta była nieunikniona. Pisaliście na facebooku, że na kasie śpimy, bo tu Praga, tu Madryt i znowu Polska. I zgadzam się z Wami, że tak mogło wyglądać. Pieniędzy wydaliśmy mnóstwo w ostatnim czasie i dlatego teraz STOP z podróżowaniem, a żeby nie było nudno, to się przeprowadzamy do nowego mieszkania ! :).

Niemniej jednak czy z dużą kasą czy bez niej, wszystkie wyjazdy udały się nam niesamowicie!! Podróżowanie z dzieckiem niełatwym wyzwaniem jest, zwłaszcza jeśli to małe dziecię biega po lotnisku, gubiąc za sobą obładowanych torbami podręcznymi rodziców (bo oczywiście walizki te główne też były, ale na szczęście zdaliśmy je zaraz na początku - inaczej chyba bym padła :P ), ale bez Amelki te podróże nie byłyby tym samym. 

Każdy z tych wyjazdów był inny : 

Praga : trochę Tatinkowej pracy, więcej naszego zwiedzania.
Madryt : spotkanie ze znajomymi i cudowne, hiszpańskie słońce.

 Polska natomiast to jak zwykle piękno chwil spędzonych w rodzinnej atmosferze, uśmiech i chwil kilka zawstydzenia na twarzy Amelki, gdy to znów mogła zobaczyć Dziadków, Wujków i Ciocie widziane najczęściej jedynie na skypie. I znowu powróciła do Paryża - większa, mądrzejsza, starsza i o wiele bardziej kochana. To właśnie przez nią / lub właśnie dzięki niej ten post pojawia się dopiero teraz. Po każdej bowiem podróży, gdy zostajemy same w domu, nie mogę się napatrzeć na nią. Chłonę jej uśmiech, jej nowe umiejętności i chcę więcej. Na prawdę nie wiem jak to się dzieje, że z każdym dniem można kochać dziecko bardziej, bo przecież już od pierwszych jego /jej chwil w brzuszku czujesz, że kochasz nad życie i że mocniej się już nie da !
 W Polsce odpoczęliśmy : od zgiełku wielkiego miasta, od internetu, a ja nawet od aparatu fotograficznego. Bo choć to był tylko tydzień to dokończyłam książkę, której nigdy tu w domu nie miałam czasu przeczytać, przemyślałam koncepcję swojego bloga już po raz kolejny (ale o tym to już osobny post trzeba napisać, więc stay tuned ). Odwiedziłam fryzjera - włosy mam krótsze o połowę i przyzwyczaić się nie mogę, a było też SPA : o to dokładnie to, o którym pisałam tutaj : Taki oto prezent od Tatinka z okazji JEGO urodzin - ja to sobie umiem wychować faceta :D

Jak już Wam wspominałam na facebooku pogodę trafiliśmy boską ! Październik i 20 stopni - czego chcieć więcej !! ??  Mieliśmy okazję wybrać się pierwszy raz z Amelką do lasu, a ta szła, szła, szła i jak w końcu zasiadła w tysiącu pięknych liści - tak już została. Siłą trzeba było ją stamtąd zabierać !:) 
No i też zapach ogniska, kij i kiełbacha w rodzinnym gronie i ciepłej atmosferze. To łączy, to spaja...

Oj tak...
To był cudowny wyjazd...

poniedziałek, 14 października 2013

Madryt.

Madryt to takie miejsce, które odwiedzać mogę w każdy weekend i dzięki tym kilku dniom spędzonym tam wiem, że jest ono miejscem także idealnym do zamieszkania (ale jednak z poczuciem, jakby ciągle było się na wakacjach ;)). Jedziesz tam w październiku, a tu mimo chłodnych już poranków nagle w samo południe i aż do samego wieczora słońce praży i temperatura sięga ok. 25 stopni i więcej :). Żyć nie umierać, a do tego to miasto jest takie jasne, zielone, promienne...
Obecnie, gdy jesteśmy na wakacjach nie sposób jest nie porównywać każdego miejsca do Paryża. I o ile 4 dni na zwiedzanie stolicy Francji to za mało, to Madryt spokojnie można przespacerować wzdłuż i wszerz w tym czasie i to nawet z dzieckiem. To co mnie najbardziej cieszyło to schludne i czyste tunele metra oraz same pociągi wyglądały niemal jak nowe. Paryż niestety słynie z tego, że w podziemiach śmierdzi wszystkim niestety :/. Schodów jednak w tych wszystkich tunelach jest pod dostatkiem, więc w obu miastach podczas podróży z dzieckiem trzeba się nieźle nadźwigać. Byliśmy tam jednak wraz ze znajomymi, więc wspólnymi siłami nie połamaliśmy sobie kręgosłupów :P.

Zachwycona w tym mieście jestem niemal wszystkim : błękitem nieba, piękną architekturą i przede wszystkim cudowną zielenią. A jeśli o zieleni mowa, to zielonym sercem Madrytu jest piękny park / ogród Retiro, w którym to spędzić można nie tylko jeden dzień. Nie ukrywam, że jest to mój madrycki faworyt  ^^ . Znajdziecie tam :
  • przedstawienia kukiełkowe i to nie tylko dla dzieci, 
  • spotkacie Myszkę Miki, Minnie, ale żeby zobaczyć Kubusia Puchatka musicie się wybrać na Plaza Mayor - tam też byliśmy !
  • dowiedziecie się o swojej przyszłość u jednej z wróżek lub wróżbitów, 
  • posłuchacie muzyki na żywo i nie krępujcie się tam również chwilę potańczyć tak jak my to zrobiliśmy :P
  • popływacie łódką jak już załapiecie na czym polega wiosłowanie :P
  • lub po prostu odpoczniecie w cieniu drzew :)
Kolejnym miejscem, które mnie zachwyciło był Pałac Królewski. Spędziliśmy tam mnóstwo czasu podskakując, biegając i goniąc szalejąca Amelkę. Po drodze spotkaliśmy także Panów Policjantów na pięknych koniach oraz inne atrakcje turystyczne :)




Niezapomniane przeżycia dostarczyła nam wizyta na stadionie Realu Madryt. Bo choć tylko Tatinek lubuje się w oglądaniu meczy, to jednak możliwość obejrzenia tego, co się dzieje "za kulisami" spotkań piłkarskich mocno mnie wzruszyła. Poczułam klimat bycia częścią drużyny narodowej, bycia gwiazdą jak Ronaldo ;) , a kilka chwil na ławce już na samym stadionie dało mi niesamowite emocje ! Gdybyście kiedyś byli w Madrycie, koniecznie zajrzyjcie i tam :)

Jest jeszcze wiele cudownych zdjęć w naszym madryckim albumie i też mogłabym Wam opowiadać jeszcze długo na temat naszego wyjazdu. Pozostawiam Was jednak ze zdjęciami - te bardziej cieszyć będą oczy i serca, niż kilkanaście słów opisu ;))