Co kilka miesięcy zamawiamy sobie z Tatinkiem kilka książek z polskiego Empiku i zaczytujemy się w nich bez pamięci. Gdy byłam w ciąży, przeczytałam ich całe mnóstwo :) . Obecnie zrobiły mi się lekkie zaległości, ale postaram się je nadrobić !
Po książkę Janusza Kołodziejczaka sięgnęłam po przeczytaniu wielu pochlebnych opinii; nie spotkałam się w internecie z żadnymi słowami na "nie" ! Wszędzie napotykałam zwroty "lekka" , "zaskakująca", "przyjemna", "skłaniająca do refleksji" ... Miałam ochotę akurat przeczytać coś o rodzinie; coś o zmianach w związku; coś o dzieciach. W końcu byłam w ciąży i było mi to najbliższe!
Ale rozczarowałam się. Miało być lekko, miało się przyjemnie czytać... Nie spodziewałam się jednak, że przez tą książkę będzie tak trudno przebrnąć, a jest naprawdę krótka! . Czułam się tak, jakbym czytała poradnik dla kobiet 40- letnich w kiepskim, kioskowym wydaniu ! Autor tłumaczył każde poszczególne zdania z "polskiego na polski". Dyktował mi jak mam odbierać emocje, które jasno zostały przedstawione w zdaniu wcześniejszym.
Przyznaję, że rzadko sięgam po książki polskich pisarzy, a teraz jeszcze bardziej się zniechęciłam. Co prawda wczułam się w sytuację rodziny Andrzeja i rozumiem przesłanie tej książki, ale Panie Autorze nie pisz proszę takim językiem, jakby Czytelnik nie miał swojej wyobraźni!
Ktoś z Was czytał tą książkę ? Albo może inne tytuły tego autora?
Jakie macie spostrzeżenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz