Kiedy byłam małą dziewczynką często podglądałam moją mamę, gdy ona szykowała się do pracy. Patrzyłam jak robi sobie makijaż, jak tuszuje rzęsy czarnym tuszem i maluje usta różową szminką firmy Bell (nawet nie wiem , czy jest jeszcze taka marka na rynku). Spoglądałam ukradkiem na jej falowane blond włosy i nakładane cieliste pończochy. W tamtych czasach zawsze pachniała perfumami i kremem "Pani Walewska", a jej ulubionym kolorami były wszystkie odcienie niebieskiego, zwłaszcza turkusowy.
Kiedy odprowadzała mnie do przedszkola zawsze jej zazdrościłam butów na obcasie, których stukot tak wspaniale rozbrzmiewał na klatce schodowej... Tego dźwięku zazdrościłam zresztą każdej mojej sąsiadce, która spieszyła się rano do pracy w szpilkach na nogach.
Z każdym dniem te moje wspomnienia zyskują na wartości. Teraz kiedy to ja jestem mamą, wciąż pamiętam o tym, jak moja mama mnie przygotowała do przedszkola czy też szkoły. Dziś, gdy ubieram lub czeszę Amelkę, widzę siebie - siedzącą na krześle w przedpokoju, przed lustrem. Za mną stoi moja mama i wymyśla mi przeróżne uczesania, wpinając w moje włosy spinki i kokardy (a ten, kto mnie zna, to wie, że było ich sporo ;) ).
Choć wiem, że w przyszłości Amelia będzie się kierowała własnym gustem, to ja jestem jej pierwszą nauczycielką smaku i elegancji. To pewnie z mojej szafy będzie podkradała różne fatałaszki i stawała w za dużych butach przed lustrem, by choć przez chwilę poczuć się kobieco... Bo która z nas tego nie robiła? Pamiętam jak moja mama specjalnie przerabiała mi swoją spódnicę, bo tak mi się spodobała, że nie chciałam żadnej innej. Potem występowałam w niej na apelu i byłam z tego bardzo dumna. Dziś jak patrzę na zdjęcia z tamtego dnia to się sobie mocno dziwię, no ale cóż poradzić :-D
Chciałabym byśmy wspólnie z Amelią bawiły się modą. Byśmy wspólnie dobierały sobie dodatki i czasem nawet się nimi wymieniały. Bo może ona nie będzie taką sroczką jak ja, ale pewnie będzie lubiła założyć choć jedną bransoletkę. Już dziś dumnie nosi kilka na swych rączkach i nawet potrafi je już sobie sama założyć! Chwali się nimi potem wszystkim wokół i każdy z nas musi podziwiać jej elegancję ;))
To do mnie należeć będzie pokazanie Amelce świata kobiecego, pełnego kolorów i wdzięku. Bo choć jest jeszcze malutka i jej ciuszki są głównie różowe ;), to czasem lubię ją ubrać tak bardziej po dorosłemu. Wygląda wtedy - nieskromnie mówiąc - jak piękna damulka, a serca wszystkich przechodniów należą właśnie do niej. Tak też było właśnie wtedy, gdy założyłam jej ten płaszcz...
Amelka to naprawdę już dama :) A jeśli chodzi o Ciebie Miluś, to akurat należę do osób, które mają szczęście znać Cię całe życie i faktycznie...ach...było tych kokard ;) G.
OdpowiedzUsuńKokarda na kokardzie :))
UsuńŚliczny płaszczyk i jeszcze ta apaszka a kwiaty!Cudnie!Ja to chyba byłam jakaś dziwna bo nigdy mamie butów nie podbierałam i w ogóle mnie nie interesowało w co jestem ubrana...dopiero później to się zmieniło:)Taką córcię to można stroić jak laleczkę,buziaki dla Was!Hania
OdpowiedzUsuń:)) stroimy stroimy jak laleczkę ! :)
UsuńCudna! Patrząc na waszą francję-elegancję to jest szansa, że gust jednak będzie miała po mamie! ;) Uwielbiam ! :)*
OdpowiedzUsuńNo dzięki, dzięki ;))
UsuńPiękny płaszczyk, cudne zdjęcia i słodka Amelka. :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :))
UsuńŚlicznie. Ja właśnie W. lubię na co dzień ubierać "po dorosłemu" ;) A może raczej jak nastolatkę ;)
OdpowiedzUsuńMnie się to właśnie bardzo u Was podoba :)
UsuńAle jak szykuję Amelkę z samego rana, to jakoś tak zawsze wychodzi, że bez akcentu dziecięcego ani rusz ;))