piątek, 17 stycznia 2014

Podziało się, oj podziało.

Tyle mnie tu z Wami nie było, że aż nie wiem tak naprawdę od czego zacząć. Bo to, że się przeprowadziliśmy to wiecie. I tu, właśnie w tym mieszkaniu wszystko się zaczęło - NA NOWO. Bo mam takie wrażenie, że odkąd nadeszły te nasze plany zmiany mieszkania moje życie tutaj w Paryżu zaczęło tak jakby rozkwitać. O życiu mym na emigracji tak naprawdę jeszcze Wam nie opowiadałam, ale tak sobie myślę, że warto by stworzyć taki poradnik/skrypt, by punkt po punkcie podpowiedzieć Dziewczynom ( a Chłopakom może też ;) ) o tym, co robić, by nie zginąć, by jak najszybciej wdrożyć się w nowe otoczenie. Ciekawi to Was lub przydałoby się Wam coś takiego ? ;)

Bo mnie z taką adaptacją zeszło długo, bo dwa lata i dopiero teraz czuję, że odbieram to miasto już nie jako piękno turystyczne, miejsce upojenia winem i degustacji ślimaków. Teraz chyba już czuję się jak u siebie, choć do Polski jednak tęskno... A dzieje się to dzięki nowym znajomościom, dziesiątkom znajomości. Początek tego wszystkiego miał miejsce 15 marca, kiedy to opisałam Wam spotkanie z Martą i Iloną. I tak do kreatywności ( przypomnienie TU ) doszły przyjaźnie, spotkania, wymiany telefonów i wizytówek :). A dziś ? Biegam z Amelką do pobliskiego miasteczka na kawkę, spotykam się w baby clubach i codziennie rozmawiam z kilkoma dziewczynami od nas - z Polski. Losy mamy podobne, jedne przyjechały tu w pogoni za swoim szczęściem, drugie znów tak jak ja za mężem i tu założyły rodzinę. Więc tak się tu wspieramy i myślę, że każda z nas czuje, że w kupie raźniej jakkolwiek to brzmi :P :D

Mieszkanie też nam się udało wybrać cudowne- do tej pory nie wyobrażałam sobie życia z dala od wielkiego miasta. Lubiłam być w centrum wydarzeń aż do paryskiej Bastylii, która pokazała mi, że lepiej być na uboczu bardziej, mając oczywiście cały ten wielki świat na wyciągnięcie ręki. I tak teraz budzi mnie śpiew ptaków, wyglądając przez okno nie dostaję klaustrofobii i nie widzę już na szczęście, że sąsiad znów w  samej bieliźnie po domu chodzi... I w końcu mam balkon- z niecierpliwością czekam aż minie ta kalendarzowa zima i będę czytać książki w fotelu, a na stoliku będzie mi stygnąć herbatka... A wieczorem podziwiać będę piękne oświetlenie Wieży Eiffla, bo jak Wam wspominałam widok z balkonu właśnie wychodzi nam właśnie na nią :).

Ale te wszystkie obłędne i brzmiące kusząco czynności będę wykonywać w wolnej chwili. Bo chwil takich w najbliższym roku mogę mieć mało. Otóż- usiądźcie teraz wygodnie :). 

Spodziewamy się dzidziusia aaaaaaaaaa :)))

A to oznacza, że czas mój dzielić będę już na dwie cudowne istoty i już nie mogę się doczekać. Płci jeszcze nie znamy, ale jako, że to już 16 tydzień  niebawem to już przestanie być tajemnicą :))). Oczywiście podzielę się z Wami tą cudowną wiadomością.

Początki ciąży trochę wyłączyły mnie z życia:  sporo spałam w ciągu dnia i stąd przyznaję  brak nowych postów i zdjęć na facebooku. Ale już mi lepiej- i będę się starała działać pełną parą. Zwłaszcza, że jesteśmy właśnie w trakcie okresu adaptacyjnego w klubie malucha i Amelka będzie troszkę więcej czasu spędzała beze mnie ( przygotuję Wam osobny post o tym). Trzymajcie kciuki za Amelkę i za mnie, bo dziś zostaje pierwszy raz tam sama. I choć tylko na 15 minut, to mam poczucie, że dziać się będą dantejskie sceny ;).

Już nie przedłużam tego posta- więcej informacji przekażę Wam w  kolejnych notkach i też przygotuję Wam specjalną notkę z naszymi listopadowo- grudniowymi fotkami, byście zobaczyli co u nas się działo tak bez zbędnego komentowania  z mojej strony :).

Jeszcze raz pięknie i z całego serducha dziękuję Wam za wsparcie, za miłe słowa i pytania związane z tym, co u nas. Nawet nie wiecie jak bardzo mnie to ucieszyło i zarazem zaskoczyło, że ktoś w tym świecie wirtualnym za nami tęskni i że ktoś czeka na nasze posty :). 

Pozdrawiamy Was gorąco no i też przyznaję, że brakowało mi Was i tego pisania dla Was. 
I chyba nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo tęskniłam !!! :*