We wczorajszy, okropnie deszczowy dzień wybraliśmy się mierzyć nasze wymarzone kalosze. Kto śledzi FB ten wie, że kupić nam się ich jeszcze nie udało, bo rozmiar 21 już niestety jest dla nas za mały! Większe natomiast przybędą dopiero w środę i i nie omieszkam po nie pobiec w podskokach :). Ale to tak w skrócie, bo nie o tym miała być mowa.
Po wizycie w sklepie pogoda wciąż nam nie dopisywała, więc ukryliśmy się w znanej nam już Café.
Wnętrze tej restauracji wygląda bosko i pięknie, i zawsze gdy tam jestem mam wrażenie, że odpłynęłam gdzieś hen daleko, co najmniej do XXVI wieku !
Te piękne żyrandole, cudownie zdobiony sufit, krzesła i stoły niczym z muzeum ! .
I tak oto w tych okolicznościach zamówiłam dla siebie Irish Café ( było to moje drugie Irish Café w Paryżu i wierzcie mi, że tutaj na alkoholu do tej kawy to nie oszczędzają, oj nie ! ;) ). Do tego jeszcze coś słodkiego, co gorąco polecam - Mousse au Chocolat i tak oto deszczowe dni nie wyglądają już tak strasznie ! :)
Amelka zaś zaczytywała się w swej nowej książeczce "Robimisie" i przy okazji zaczęła zaczepiać Pana Kelnera. Pan Kelner mocno skupiony na swej pracy wydawał się nie zwracać uwagi na nas i ze świętobliwym spokojem i precyzją układał sztućce na pobliskich stolikach. Nie myśląc wiele skomentowałam to i wraz z Tatinkiem uznaliśmy, że nawet nie zwracamy uwagi na to, jak są ułożone sztućce w restauracji - ważne by były czyste, a Pan tak się stara... ;)).
Po chwili podchodzi do nas ten sam obgadywany kelner i nas pyta : Przepraszam bardzo, czy Państwo są z Polski ? W mojej głowie padło natomiast : o mamo! on mówi po polsku !!!. Rumieńców i wypieków pewnie dostałam, bo raz, że obgadywałam jego pracę to jeszcze zdarzyło mi się wspomnieć, że całkiem nieźle się prezentuje.
Chłopczyk okazał się być bardzo fajnym studentem amerykańskiej uczelni w Paryżu, dorabiającym sobie tutaj, w tej pięknej knajpce do czynszu. Jest tutaj dopiero od kilku miesięcy i od razu przyznał, że zostać tutaj nie zamierza, bo póki co nie do końca podoba mu się kultura francuska. Podczas tej naszej krótkiej wymiany zdań tak się zastanawiałam : co by było, gdybym jednak jego pracy nie pochwaliła, a jego wizerunek zupełnie obraziła ? No co by było ? Kwas za kwasem !! Czasem chyba jednak muszę trzymać język za zębami ;)).
I tak sobie myślę, że człowiek jednak na tej emigracji tak zupełnie sam nie jest. Wystarczy się rozejrzeć wokół, czy też nawet wsłuchać w szum ulicy, a być może swój spotka swego i od razu zrobi się raźniej ! Po powrocie z Polski czuję się tutaj nieco samotna, a jednak przecież tak nie musi być !:)
Następnym razem nie obgaduj tak jawnie :)hahahah!
OdpowiedzUsuńhahah :) no postaram się :P
UsuńNo pięknie, pięknie :) już widzę te Twoje big rumieńce :)
OdpowiedzUsuńA chłopczyk na pewno wart był uwagi skoro aż dwie laski wodzily za nim wzrokiem :)
Nie potwierdzam, nie zaprzeczam ;))
UsuńAle dostałam apetytu...w sam raz na mój ciążowy stan takie rarytaski :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
:-) Zazdroszczę, że możesz jeść cokolwiek. Doczytałam, że to początek ciąży u Ciebie, a ja na tym etapie jadłam tylko serki wiejskie :D
UsuńMnie też się takie rzeczy przydarzały na początku jak mieszkałam w UK, z czasem nauczyłam się rozpoznawać Polaków i gaf już nie było :D
OdpowiedzUsuńHa ! Tylko widzisz : chłopak nie wyglądał na Polaka, brunet i do tego rysy twarzy bardziej mi pod Francuza podchodziły.
Usuńno ładna wtopa jak to się mówi :)) ale fakt, nigdy nie wiadomo kto co słyszy i czy nie mówi akurat po polsku - lepiej uważać ;)
OdpowiedzUsuńoj ładna ! ;)
UsuńDobrze, że nic więcej już nie mówiłam, bo kto wie, co jeszcze mogłam chlapnąć ! :D
Witam jedank jest nas dosyc sporo w regionie paryskim, trzeba sie kontrolowac:) ha ha :)
OdpowiedzUsuńZawsze jakios mi milej gdy uslysze kogos mowiacego po polsku na ulicy:)
Oj mnie też :) a Ty też mieszkasz w Paryżu?
Usuńhaha to ładnie wpadłaś :) miałam bardzo podobną sytuację w Londynie :)
OdpowiedzUsuńPocieszam się, że zawsze mogło być gorzej :D
Usuń