Przez większość mojego życia zawsze wydawało mi się, że jestem bardzo zorganizowaną osobą. Myślałam, że świetnie ustalam priorytety i dobrze wywiązuję się z powierzonych mi obowiązków.
Moich osądów nie zachwiały także narodziny Amelki. Od początku wszystkie jej drzemki i chwile aktywności współgrały z moimi codziennymi planami. Byłam tą szczęściarą, która mimo małego dziecka w domu, mogła sobie pozwolić na odpoczynek jak i na chwilę całkowicie dla siebie.
Po kilku miesiącach od narodzin, Amelka zaczęła mniej spać w ciągu dnia. Były to już tylko dwie drzemki po godzinie - może dwóch. Wciąż jednak miałam sporo czasu. Miałam chwilę by posprzątać, pośledzić newsy w internecie lub ugotować obiad dla Tatinka wracającego z pracy. Wpadłam też wtedy na genialny pomysł związany z prowadzeniem bloga i już niedługo minie już 3 miesiące jak coś tutaj sobie piszę. I nie żałuję tej decyzji, jednak jak każda Mama Blogerka wie - czasu na to trochę potrzeba więcej niż się początkowo spodziewałyśmy.
Obecnie Amelia zrezygnowała już i z tej drugiej drzemki, śpi teraz w ciągu dnia tylko dwie godziny. Nie muszę mówić jak szybko ten czas upływa, kiedy ma się do zrobienia dzień w dzień tysiąc rzeczy. Bo przecież trzeba zjeść śniadanie, umyć się, ubrać, ogarnąć mieszkania, coś przeprasować, ugotować obiad sobie (choć ostatnio wychodzi na to, że chodzę dzień cały o jogurcie ;), i ugotować Amelce (teraz ząbkuje, więc i tak połowę rzeczy i tak mrożę lub wyrzucam, bo mało co jej smakuje). I co jeszcze? Gdy ładna pogoda to przydałoby się iść na spacer, a gdy pada wykazać się swoją kreatywnością i pokazywać Amelce coś nowego, by stymulować jej rozwój.
A doba ma jedynie 24 godziny, w tym przydałoby się by przespać choćby te 8 ;)) A więc co ja robię? Uczę Amelkę gospodarzyć ze mną.
I choć czasem mokre ubrania, dopiero co wyciągnięte z pralki są przez nią mieszane z tym suchymi...
I kiedy zmywarka służy za miejsce chowania do niej skarpetek i butów...
I kiedy czapeczką swojej lali przeciera podłogę...
I choć świeżo przewinięta i przebrana brudzi się biszkoptem lub wylewa na siebie sok...
I choć nasze babcie są tak daleko, a Tatinek pracuje do późna...
.. to i tak jakoś sobie tutaj radzimy :))
Może testu białej rękawiczki byśmy nie przeszły i korony od Perfekcyjnej Pani Domu byśmy nie dostały, ale i tak ważne jest, że jesteśmy w tym razem. Świat się nie zawali, gdy gdzieś będzie sobie leżał mały kurzyk albo dziś zjem tylko trochę bagietki. Świat by się zawalił, gdybym nie miała Jej.