„Nadzieję powinno się malować na żółto, kolorem słońca, które tak rzadko oglądaliśmy..."
„Kwiaty na poddaszu” zakwitły na mojej półce w styczniu zeszłego roku. Tym razem nie czytałam w internecie recenzji. Uwiodła mnie okładka tej książki, troszkę mroczna, troszkę zaczarowana, jak z jakiegoś thrilleru ...
A co spotkałam w środku? Książka napisana fajnym językiem, działająca na wyobraźnię. Autorka pozwoliła się wczuć w sytuację bohaterów do tego stopnia, że gdy odkładałam książkę na półkę nocną emocje wciąż jeszcze ze mną były! Za narrację w "Kwiatach na poddaszu" odpowiada dziewczynka o imieniu Cathy, jedna z czwórki rodzeństwa, których losy mamy okazję śledzić w tej książce.
Lektura ta opowiada o z pozoru szczęśliwiej rodzinie Dollangangerów. Ich sielankowe i pełne
radości życie przerywa tragiczna wiadomość - ich ukochany mąż i ojciec
zginął w wypadku samochodowym. Dzieci wraz z matką Corrine, zostają sami, bez perspektyw, z
domem obciążonym hipoteką. Jedynym rozwiązaniem okazuje się
przeprowadzka do wielkiej posiadłości dziadków. Dziadków, którzy z
niewiadomych dla dzieci powodów wyrzekli się córki, a wnuczęta traktują
jak najgorsze pomioty szatana, jak owoce grzechu. Corrine próbuje odzyskać utraconą miłość ojca. Wszystko
wydaje zmierzać ku dobremu, ale na rozkaz babci, dzieci zostają zamknięte na poddaszu do
czasu wyklarowania się sytuacji.
Czytając
losy rodziny Dollangangerów odnosiłam wrażenie, że jestem w
najgorszym koszmarze, jaki można sobie wyobrazić. Mniej więcej w połowie książki akcja staje się bardzo kontrowersyjna, do dziś jestem pod wrażeniem pomysłu autorki. Żałuję, że nie mogę Wam więcej powiedzieć, ale nie chcę zdradzić reszty fabuły. Książka ta porusza, złości, przeraża i daje dużo do myślenia.
POLECAM !
Hejka! Ja na tą książkę trafiłam przypadkiem i przeczytałam jednym tchem.Faktycznie książka jest kontrowersyjna,ma mroczny,smutny klimat.Czytając ją czuje się złość i smutek.Ja z rozpędu przeczytałam dwie kolejne części.Są to dalsze losy rodzeństwa,ale już w troszkę innym klimacie.Bardziej przypominały mi jakąś telenowelę,albo Harleqina :)Hania
OdpowiedzUsuńOo no widzisz, ja nawet nie wiedziałam, że są jakieś dalsze części. Ale skoro w typie Harleqina, to raczej nie mam czego żałować ;)
UsuńMoże się skusze , bardzo lubie czytać książki , ale jakoś brak czasu i juz zapomniałam , że to takie fajne . Ale czas to zmienić chyba . pozdrawiam Paulina
OdpowiedzUsuńoch... jak bym tylko miała czas to chętnie bym do niej przysiadła :) pozdr i dzięki za odwiedziny
OdpowiedzUsuńSkąd ja znam ten brak czasu! Moja ostatnio rozpoczęta lektura leży nietknięta już od ponad tygodnia. Ale nic! Kiedyś nadrobimy... kiedyś ;))
OdpowiedzUsuń