środa, 19 czerwca 2013

Amelka - Picasso pod wieżą Eiffla ;)

Sezon piknikowy już dawno powinien być przez nas rozpoczęty, ale jak do tej pory pogoda płata nam straszne figle. Na palcach jednej ręki mogę wyliczyć ilość naszych dłuższych wypadów na kocyk, które udało mi się zrealizować :( Jak więc szczęśliwa byłam, kiedy w końcu zabrałam Amelkę pod wieżę Eiffla! Co prawda i stamtąd przegoniła nas ulewa, ale warto było spędzić tam choćby te dwie godziny!

Piknikowanie pod wieżą kojarzy mi się niezwykle miło. I owszem - pewnie tak się dzieje ze względu na klimat tego miejsca, ale jest jeszcze coś - o wiele dla mnie ważniejszego! Otóż 31 lipca 2011 roku wybraliśmy się wraz z Tatinkiem na "posiadujkę" pod wieżę Eiffla. Zabraliśmy ze sobą winko, bagietkę, moje ulubione pain au chocolat i rozkoszowaliśmy się widokiem symbolu Paryża. 
Był to wtedy bardzo upalny dzień, więc i mnóstwo innych osób piknikowało razem z nami. Wśród nich była też mała Francuzeczka (miała ok. 15 miesięcy). Podeszła do nas (a może "przyraczkowała" ? ) i pamiętam, że w swoim notesie rysowałam dla niej różne kwiatuszki i serduszka. Patrzyła na mnie brązowymi oczkami i jakoś wtedy bardzo mnie to wzruszyło. Pragnęłam już wtedy bowiem z całego serca mieć dzidziusia! Pamiętam jak bardzo wtedy przeżywałam, że jeszcze nie jestem Mamą, bo w moim przypadku ten instynkt spadł na mnie bez żadnej zapowiedzi. Po prostu stało się, a - jak już Wam kiedyś mówiłam - przyjazd do Paryża tylko to uczucie wzmocnił!

Jak się okazało dwa tygodnie później, już wtedy - 31 lipca 2011 roku byłam w ciąży z Amelią i nawet o tym nie wiedziałam!! Teraz to z nią siadam na kocu, to jej rysuję słoneczka i motylki.  Marzenia o córeczce się spełniły, a wraz z nimi Wieża Eiffla i cały Paryż stał się mi bardzo bliski.
 
Właśnie tym piknikiem rozpoczęłam Amelkowe zaznajamianie się z rysowaniem. Kredki najczęściej lądowały w jej buźce, ale mimo to udało się nam postawić także kilka kresek na kartce papieru ;)) Bo to jeszcze nie czas, by Picassem została, ale pierwsze próby za nami. Bawiłyśmy się przy tym rysowaniu niesamowicie - ja sama śmiałam się z siebie, bo talentu plastycznego u mnie za grosz nie ma, a Amelka piszczała radośnie na widok nowych "zabawek". Dziś kredki są u nas codziennością i Amelce coraz lepiej wychodzi ich trzymanie w rączkach. 

Podzielcie się drogie Mamy Waszymi doświadczeniami : kiedy dziecko samo chwyta kredkę i rysuje swoje pierwsze słoneczko?

9 komentarzy:

  1. My też pierwszą próbę malowania mamy za sobą! ;) Farbkami, bo łatwiej maznąć coś... ale słoneczka to tam nie widziałam - więc nie pomogę. ;) Wiesz, że zazdroszczę Ci takich pikników? prawda?:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że zazdrościsz, ale ja Ci też czegoś zazdroszczę - masz ogród pod samym domem :P :))

      Usuń
  2. Aż się rozmarzyłam :D tez kiedyś piknikowaliśmy pod wierzą Eiffla, ale bez kocyka, za to winko było :D
    Sofka tez ma już próby malowania za sobą, tylko wybrała ołówek i długopis hmm i nic nie rozpoznałam na tych malowidłach :D

    Ps. Widziałam w tv, że otwarli wam w Paryżu kino samochodowe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Kochana na rysunkach na pewno to byłaś Ty i Sophie Tata! :)
      Kino otworzone, tylko nie mamy za bardzo jak się wybrać. No ale może kiedyś się uda!

      Usuń
    2. To potem napisz jakie wrażenie :D zawsze marzyło mi się kino samochodowe - za dużo filmów oglądałam ;D

      Usuń
  3. :) :) :) Sama japka się śmieje do tej Twojej Amelci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się - każdy powód jest dobry do tego, by się uśmiechnąć !:))

      Usuń
  4. z tą pogodą to istne szaleństwo. Ja się cieszę, że wróciłam z Pl, bo nie zniosłabym ponad 30-stopniowych upałów w blokowiskach. Co innego wygrzewać się na plaży. Także póki co cieszę się naszymi 20-oma :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja wiosny - lata w takim wydaniu już mam dość. Jeśli choć na jeden dzień zrobi się słonecznie, to potem kilka dni z rzędu pada :(

      Usuń