poniedziałek, 3 czerwca 2013

Paryskie metro.

Kocham.
Nie kocham.
 Czyli paryskie metro.

Kiedy przyjechaliśmy do Paryża z przerażeniem patrzyłam na przeogromne ilości przecinających się nitek metra, na wszechobecne podziemia i nie mogłam przełamać się, by w samotności zwiedzać to miasto. Nie dawałam się przekonać, że paryska komunikacja jest bardzo przyjemna i początkowo wędrowałam tylko i wyłącznie pieszo. Odkryłam w ten sposób wspaniałe zaułki, niewidoczne z głównych ulic. I tak któregoś dnia w czasie zwiedzania po prostu zabłądziłam. Nie wiedziałam czy mam zawrócić, czy iść przed siebie. I tak kręcąc się w sumie w kółko znalazłam stację metra. Już nie pamiętam jaki był to numer, ale jak się później okazało ta linia wcale nie przebiegała przez okolice Bastylli. Chciałabym Wam powiedzieć, że wszystkie moje wątpliwości były niepotrzebne! Nawet ktoś taki jak ja, z niewyobrażalnym brakiem poczucia przestrzeni tutaj się nie zgubi :)) Już Wam opowiadam dlaczego :).
Dziś mogę Wam powiedzieć, że kocham paryskie metro. Dzięki niemu przemieszczam się błyskawicznie z jednej części miasta do drugiej i nigdy się tutaj nie zgubię. Paryskie metro zawsze pozwoli nam się odnaleźć dzięki wielu oznaczeniom oraz mapkm na każdej stacji. Możecie sobie także wziąć bezpłatną mapkę z infomacji (niestety nie każdy pracownik metra mówi po angielsku, ale słowo " map " powinien zrozumieć :)). Jeśli zerkniecie na tą informację, od razu zauważycie w jak wielu miejscach paryskie metro się przecina; w jak szybki i łatwy sposób możecie się przemieszczać.

U Pani / Pana z okienka możecie kupić także bilet. Jednak prawdopodobnie i tak odeśle Was do automatu. Ale nie stresujcie się, bo automatyczny zakup wcale nie jest trudny (macie do wyboru jezyk : francuski, angielski i hiszpański). W sprzedaży jest kilka rodzajów biletów, ale bez względu na to, który wybierzecie, obowiązywać on będzie przez całą podróż. I nieważne jak często będziecie zmieniać nitki metra, bilet wciąż będzie ważny aż do wyjścia z podziemi! :)

Kiedy już wyruszycie w swoją podróż ze skasowanym biletem i mapką w dłoni, koniecznie zwracajcie uwagę na oznaczenia. W tunelach bowiem macie mnóstwo wskazówek - dzięki nim dowiecie się na przykład, w którą stronę się udać, by odnaleźć kolejną linię metra lub wyjście z podziemia. Znajdziecie tam także nazwy najbliższych ulic oraz informację na temat zabytków w danej okolicy. Kierujcie się strzałkami! :)) Zdarza się także, że podróż umilą Wam tutejsi grajkowie. Śpiewają, tańczą ( w niektórych Michael Jackson wciąż żyje! :D )i grają na różnych intrumentach. Często zdarza się, że muzyka ta jest naprawdę przyjemna dla ucha. Wszyscy Ci muzycy zbierają w ten sposób na życie. Wasz wybór, czy coś wrzucicie do kubeczka:).
A za co nie kocham paryskiego metra?

Jak już kiedyś wspominałam na moim funpagu, samotna matka w podróży z dzieckiem powinna mieć ze sobą tragarza :). Milion schodów przy wejściu do metra oraz trzy miliony schodów w samym podziemiu trzeba pokonać dxwigając wózek lub torby z zakupami, lub jak to zwykle bywa i to i to. I owszem trafiają się Panowie uczynni i mili, którzy pomagają wnosić i znosić wózek. Pędzą jednak tak szybko po tych schodach, że się martwię o własne i Amelki zdrowie.

Do tego zdarzają się stacje, które nie cieszą się zbyt dobrą atmosferą. Szczególnie zimą, w podziemiach sypiają bezdomni (tuż przy samym peronie), a co za tym idzie woń również nie jest przyjemna. jak tylko sobie przypomnę czasy, gdy byłam w pierwszym trymestrze ciąży, to aż mi słabo. Rzadko kiedy dawałam radę wsiąść wtedy do metra.

Kolejnym minusem jest ogromna ilość ludzi w godzinach szczytu. unikajcie wtedy metra - na tych najbardziej obleganych stacjach nie ma czasem nawet jak wsiąść do wagonu, mimo że metro kursuje bardzo często. Nie polecam podróży tym środkiem transportu zwłaszcza wtedy, gdy jesteście z małym dzieckiem. Można wtedy się nieźle nadenerwować i natrudzić, by w ścisku zadbać o komfort malucha!

Nie kocham także paryskiego metra wtedy, gdy jego pracownicy strajkują. Głównie zdarza się to na liniach RER (tutejszej kolejki miejskiej), ale wtedy metro jest tak oblegane, że nie ma gdzie igły włożyć! Dziś na przykład jest taki dzień, ciekawe co się tam dzieje...
Bez metra jednak to jak bez nogi w Paryżu. Jeśli mieszka się tak jak my w pobliżu metra - przy Bastille przecinają się aż trzy nitki - to można sobie nawet tutaj poradzić bez samochodu :)

11 komentarzy:

  1. Mnie tez się podobało w paryskim metrze, jak dla mnie zdecydowanie lepsze niż to w Londynie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak wygląda londyńskie metro? Przyjemnie się jeździ?

      Usuń
    2. Mnie londyńskie na tyle przerażało, że nie wlazłam, hehe :P
      za to po Pradze jeździło się bosko :D

      Usuń
    3. Wygląd nieciekawy, jakoś tak nie czułam klimatu i wolałam go unikać, preferowałam autobusy :D

      Usuń
  2. jejuuu!
    byłam raz już w Paryżu na romantycznym weekendzie i się zakochałam po uszyyy!

    chce wrócić! obowiązkowo!! :)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie metro nie zachwycało, ciągle się bałam, że zgubię bilet, albo że nie będzie chciała mi się bramka otworzyć i wszyscy będą się na mnie gapić...:p Ale to pewnie kwestia obycia :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może właśnie to kwestia obycia - samo przejście przez bramkę może być stresujące :D

      Usuń
  4. Nie jeździłam jeszcze paryskim metrem, ale za to to w Japonii jest zabójcze!!! Lini jest ze 40 ( jakoś nie udało nam się doliczyć), pociągi zawsze są na czas, a za dwuminutowe opóźnienie przepraszają i oczywiście bez mapy nawet nie ma szans, żeby się tam nie zgubić :) G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście wyszliście z tego cało :D Cieszę się, że wypad udany, a już niebawem dzięki Wam mój blog zostanie wzbogacony o pocztówki właśnie stamtąd ! :)

      Usuń
  5. Już nie możemy się doczekać:)))) G.

    OdpowiedzUsuń