wtorek, 3 września 2013

W Polsce.

Hmm... Tak naprawdę nawet nie wiem jak zacząć tego posta. W mym serduchu wciąż jeszcze drzemie tyle emocji, że nie sposób ich tutaj nie wylać ot tak, bez przemyślenia. Ale zrobię co w mojej mocy, by notka ta miała swe ręce i nogi  ;)

Nasz urlop, rozpoczęty 11 sierpnia nieco się nam wydłużył. Początkowo plan był taki, że w naszym rodzinnym mieście spędzimy tylko troszkę ponad tydzień, jednak  ostatecznie wyszły nam  z tego trzy tygodnie... 

Trzy tygodnie lenistwa, obżarstwa i szczęścia :)
 Bo mimo, że po pierwszym tygodniu chciało się nam już wracać do własnego rytmu dnia (wierzcie mi - ciągłe odwiedzanie kogoś, choć nawet bardzo bliskiego potrafi zmęczyć ;) ), to jednak  wspaniale było wylegiwać się w ogrodzie, w ciszy, którą zakłócał nam jedynie śmiech Amelki lub Tatinkowy pies. Teraz na przykład pod moim paryskim oknem stoi ogromna ciężarówka i tak potwornie buczy, że zaraz w nią czymś rzucę :/ Mam nadzieję, że Amelka jej nie słyszy i smacznie sobie pośpi jeszcze kilka chwil.

Tak sobie myślę, że na dłuższą metę takie życie, w małym mieście raczej by mi nie odpowiadało, ale ten urlop, te chwile będę wspominać bardzo długo. Było wzruszająco, wesoło, rodzinnie. Spotkaliśmy naszych przyjaciół (niestety nie z każdym się udało, więc tym bardziej dziękuję tym, którzy zawitali do nas do Skarżyska) i w końcu mogłam wziąć na ręce córeczkę mojego brata i wyjść na boisko z moim chrześniakiem. Nie wiem czy wiecie jak to jest, kiedy ktoś Wam powie, że wszystko jest dobrze i Wy o tym wiecie, ale jednak do momentu, gdy sami się o tym nie przekonacie, wciąż tak jakby ciężko na sercu... Mnie już lżej w każdym razie i poczułam nowe wiatry w żagle i nową energię :). Nasunęło mi się także kilka pomysłów na nowe notki, ale obdarzę Was nimi innym razem :).

Faktem jest, że na tej obczyźnie brakuje nam czegoś... Mam wrażenie, że coś tracimy; że omijają nas cenne chwile, a nasi bliscy niestety nie mogą widzieć Amelki codziennie. Teraz myślę, że to kwestia wdrożenia się w nową - starą sytuację i pewnie już niedługo znów poczuję się w Paryżu jak ryba  w wodzie... Oby ! :). Jednak to, co odrobinę mnie poruszyło (a może ciut więcej i sama przed sobą muszę to przyznać) , to uczucie nie bycia u siebie. Przez całe swoje życie w Skarżysku czułam się jak ryba w wodzie (podobnie było w Warszawie), znałam większość osób i miejsc. A dziś ? Niestety stare miejsca, do których chadzałam z paczką przyjaciół już nie istnieją. I tylko jedno z nich się ostało i miałam okazję zjeść w nim pyszną pizzę z sosem, który bardzo przypominał recepturę tego, który znałam. Zadziwiające jest to jak smaki i zapachy z dawnych lat potrafią wzruszyć, nieprawdaż ?

A co nowego u Amelki ?

Uczymy się siebie na nowo. Wyjeżdżaliśmy z małą dziewczynką, a dziś jest ona już sprawnie chodzącą i ba! nawet biegającą panienką. Dużo więcej mówi, stara się po nas powtarzać (niech mnie szlaczek trafi jak jeszcze raz przeklnę na głos! ;)), wciąż chce sprzątać i nie usiedzi na pupie w jednym miejscu. Muszę się przyznać, że po tych trzech tygodniach obawiałam się, że nie będę w stanie ogarnąć mojego dziecka. 

Bałam się, że na przykład wejdzie mi na głowę
Przytnie sobie palca podczas otwierania szafek
Cały dzień będę chodzić w piżamie, bo nie pozwoli mi się ubrać itp.

A to wszystko nie miało miejsca. Amelka była bardzo grzeczna mimo braku widowni i pozwoliła mi nawet ogarnąć mieszkanie, by później móc szaleć do końca dnia na dworze ! :)

Etap wdrażamy się do życia we Francji na nowo uważam za rozpoczęty!

12 komentarzy:

  1. Miło przeczytać też wzmiankę o sobie i doskonale znać miejsca, o których wspominasz:) Do dziś wszystkim opowiadam o spotkaniu z Amelką. Pozdrawiamy, G.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma jak to u babci :) i Amelka jakoś urosła :) blaneczkowa matka

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak...smak tej pizzy jest niezapomniany :) Mam nadzieję,że my się widzimy w paźdzerniku :)Juz zaczynam poszukiwania zabawki,która spodobała by się Amelce :)Hania

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że wróciłyście! :p Na pewno wspomnień macie masę i pewnie już tęsknicie za rodziną, ale dobrze, że choćby nie wiem co masz gdzie wracać, masz rodzinę, która będzie Cię wspierała w tej rozłące, będzie na Ciebie czekała, a jak będzie trzeba, to przyjmie was z otwartymi ramionami! A jak będzie Ci bardzo źle w tym Paryżu, to pisz i pisz, bo ja lubię Ciebie czytać. Buźka dla was! Po zdjęciach widać, że Amelka to już taka duża dziewuszka! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Karmelita urosła oj urosła, a te fotki są z drugiego tygodnia pobytu w Polsce. Od tamtej pory mam wrażenie, że znowu się zmieniła, ale to już niedługo same ocenicie :) Dziękujemy za ciepłe słowa i mam nadzieję, że się szybko wdrożymy! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Paozjo, doskonale Cię rozumiemy. My również od lat mieszkamy na obczyźnie, która jakoś tak stała się swojszczyzną, ale czy jest swojsza niż Polska? Tego nie wiem, bo i tam nie do końca już czuję się u siebie. Taki los emigranta. Powiem Ci jednak, że gdybym lata temu była świadoma tego teraźniejszego poczucia bezpańskości, to chyba... i tak wsiadłabym do tego pociągu. A Ty? Za kilka tygodni Paryż znowu będzie Wasz :) A my właśnie przed wyjazdem do Polski. Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście i ja bym jeszcze raz spakowała swoje życie i tutaj przyjechała :). Zawsze gdzieś pozostawałby w sercu taki smutek, że nie podjęło się tego ryzyka / a może nawet nie wykorzystałoby się tej szansy !
      Paryż odkrywam na nowo, wczoraj ogrody Tuileries, dziś gdy pogoda nieco się poprawi też sobie coś wymyślimy z Amelką.
      Udanego urlopu Wam życzę i zapraszam do nas częściej! Napisz gdzie mieszkacie :)
      Pozdrawiam y! :*

      Usuń
    2. Pewnie, że będziemy zaglądać. Jesteśmy ciekawi Paryża i nie tylko :) My mieszkamy w Dublinie. Dziękujemy za życzenia, urlop rozpoczynamy za kilka godzin. Juhu!

      Usuń
    3. łaaał to bawcie się dobrze :)
      Podobno ma wrócić do Polski lato, więc jeszcze troszkę skorzystacie ze słońca !

      Usuń
  7. Dobrze że wróciliście bo brakowało mi twoich wpisów :D
    Choć domyślam się że nie było łatwo powrócić do codzienności...

    Też mi się wydaje, że Amelcia urosła :D

    Buziaki dla was

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Ja też już mocno się staram nadrobić zaległości u Was :)

      Usuń
  8. Duża Panna i tyle :) super ze jesteście spowrotem :)

    OdpowiedzUsuń