Już powoli nastają takie wieczory, kiedy marzę o tym, by jak najszybciej się wślizgnąć pod koc / kołdrę, sięgnąć po książkę i odpłynąć. Dni stają się coraz krótsze i choć tutaj w Paryżu słońce zachodzi jeszcze dosyć późno a kwiaty wciąż pachną w ogrodach, to jednak nosa za okno już się tak chętnie nie wychyla. Do tego ta plucha, wiatr i zachmurzenie. Ale mimo to do tej jesieni podchodzę wesoło, z nadzieją i planami, które choć być może nie zostaną zrealizowane, to myślę, że i tak warto MARZYĆ...
Już od kilku sezonów, a nawet od dobrych dwóch lat jestem w domu, bez pracy zawodowej, bez najbliższych znajomych i rodziny. Początkowo nie bardzo potrafiłam się tutaj odnaleźć. Mimo, że jestem otwartą osobą, to jednak moja szczypta nieśmiałości tutaj wzięła górę.
No, bo jak to ? Jak podejść do osób, których nie znam; z którymi łączy mnie być może jedynie rodzicielstwo, a w dodatku mówią w obcym języku, który do dziś sprawia mi wiele kłopotów? Nie raz też zdarzało mi się na placu zabaw czy też gdzieś w sklepie usłyszeć nasz ojczysty język, ale znów brak odwagi nie pozwolił mi powiedzieć zwykłego "dzień dobry".
Odkąd jestem już mamą to jest mi tak jakoś łatwiej. W wielu sytuacjach jestem chyba nawet wręcz zmuszona do rozmowy, bo a to Amelka bawi się z córką Pani, która stoi obok, a to znowu ktoś mnie zagaduje i pyta, skąd pochodzimy i zachwala naszą słowiańską urodę.
W domu też jest mi jakoś raźniej, Amelka bardzo dużo rozumie (rzekłabym nawet, że wszystko!), próbuje się z nami porozumiewać i wychodzi jej to coraz lepiej. I choć człowiek "siedzący" w domu popada w rutynę, to jednak nie czuję się jak kura domowa (w ogóle to pragnę spytać, kto wymyślił ?!). Nosi mnie by zwiedzać, by czytać, by wymyślać dziecku codziennie coś nowego do zabawy, bo to i mnie cieszy i bawi. Bo kiedy na przykład ostatnio odrysowaliście swoją dłoń na kartce papieru ?? Do dziś pamiętam jak rysowałam na niej mnóstwo kolorowych pierścionków i marzyłam, by aż tyle ich mieć... Codziennie mieć inny...
Bo siedzenie w domu to nie tylko sprzątanie, gotowanie i prasowanie. Te z nas, które są w domu powinny się cieszyć, że mamy aż tyle czasu, by to wszystko móc ogarnąć i dbać o ciepło domowego ogniska. Nie każda z nas ma tę możliwość, by móc dopiąć wszystko na ostatni guzik ( a może nawet przedostatni, bo ja na przykład perfekcyjną panią domu nie jestem i nie chciałabym być! :D ).
Nie mogę powiedzieć, że praca w domu mnie spełnia, bo byłoby to oszustwo. I dlatego też TA JESIEŃ BĘDZIE INNA. Przed nami sporo decyzji : wracać do Polski czy też nie wracać (na zawsze to raczej nie zostaniemy tutaj, ale może nieco dłużej, kto wie?). Choć żadne oferty jeszcze przed nami nie stanęły, to i tak coraz częściej zadaję sobie pytanie, co dalej ze mną ?? Bo Tatinek wciąż będzie chadzał do pracy, a ja ??
Ja pragnę trochę się oderwać od domu, od Amelki, bo choć jej uśmiech, jej roześmiane oczy dają mi dużo szczęścia, to jednak nie chcę, by było to moim jedynym punktem w CV. Plany są więc ogromne... co z tego wyjdzie, zobaczymy. Na pewno czas nastał, by podszkolić język, marzę o kursach, na które do tej pory nie było czasu, a część z nich narodziła się dopiero tu, w Paryżu. Może będzie to nauka fotografii, może po prostu włączę się w działalność społeczną lub nawet może w końcu zacznę ćwiczyć z tak modną ostatnio E. Chodakowską ;). Zobaczymy. Ale czas coś zmienić - to jest pewne.
TA JESIEŃ BĘDZIE INNA...
Ta jesień będzie inna jeszcze z jednego pięknego powodu. Jeszcze rok temu dosłownie wyskakiwałam z Amelką na spacer, bo jeszcze przecież mogła tylko jeździć w wózku i podziwiać świat ze spacerówki. Co innego teraz... Jestem ciekawa tej jesieni z Nią i wiem, że nam oby dużo dobrego ona przyniesie :)
Obecnie nasze spaceru wyglądają już nieco inaczej :
zbiegamy z górki na pazurki,
wąchamy kwiaty,
sprawdzamy czy dane drzewko kuje,
ile żołędzi zmieści się nam do wiaderka i jak daleko można rzucić szyszką.
wąchamy kwiaty,
sprawdzamy czy dane drzewko kuje,
ile żołędzi zmieści się nam do wiaderka i jak daleko można rzucić szyszką.
A dziś wybieramy się po nasze pierwsze kalosze !!!
To wszystko dla Amelki jest takie nowe, a mnie cieszy równie mocno jak ją samą. Nie pracując zawodowo, mam wspaniałą możliwość patrzenia na moje dziecko w każdej jej minucie, w każdej radości i smutku. I choć już trylion razy myślałam o powrocie do pracy; choć już nieraz nawet łza mi poszła z tego powodu, to jednak nie wyobrażam sobie, gdybym miała tego nie widzieć, a słuchać relacji o tym z ust osób trzecich. Być może tylko mi się wydaje, że miałabym poczucie takiej utraty chwili, być może pod postem wypowiedzą się mamy, które wróciły do pracy i powiedzą mi jak to jest.
Bo ja patrzę w jej oczy roześmiane i naprawdę nie wiem, jakby to było, gdybym musiała za biurkiem czas spędzać. Wiem, że takie oderwanie się jest potrzebne, ale teraz mocno stawiam na ten czas, który zbyt szybko ucieka. I już, kiedy myślę o tym, że pewnego dnia ta mała Karmelita powie mi "papa" i naprawdę sobie pójdzie układać życie, to wzruszam się niemal za każdym razem.
I to nie dlatego, że poza nią nie mam niczego, do czego mogę wrócić. Po prostu ona szybko rośnie i tylko patrzeć, jak to ona będzie wyszukiwać swojej córeczce nową torebkę ! Jakoś ciężko jest mi się z tym pogodzić i kropka.
PS: Dziękuję NinuMilu za tak piękną torebkę i mam nadzieję, że dzięki ogromnej staranności jej wykonania i regulowanemu paskowi, będzie ona nam służyła jeszcze wiele lat ! :)
Miluś, ja nie jestem mamą (jeszcze;)), aczkolwiek mam bardzo podobne odczucia i czas na wiele przemyśleń. Mój R. prawie codziennie mówi do mnie: ''moja Perfekcyjna Pani Domu'', choć ja też wcale, a wcale tak się nie czuję:) G.
OdpowiedzUsuńAmelka najsłodsza i to taki poprawiacz humoru jak sie na nią popatrzy:))
OdpowiedzUsuńBlankowa Matka
Ja ze swojego doświadczenia mogę powiedziec,ze powrót do pracy ma swoje plusy i minusy.Plusem jest to,że praca to oderwanie od codzinnych domowych obowiazków i domowej rutyny,okazja do porpzmawiania o czymś innym niz dziecko :)Trzeba sie ubrać,umalować itd :)Ale jest tez dużo minusów...jest mi bardzo szkoda,że nie mogłam posiedziec z synkiem trochę dłużej,pół roku to za mało,zwłaszcza,ze to własnie teraz on najbardziej intensywnie sie rozwija i daje mnóstwo radości.Szkoda mi,ze duzo czasu spedza z babciami a nie ze mną,czasami sie martwię,ze sie do nich bardziej przyzwyczaik niż do mnie.Dlatego też staram sie z nim spedzac kazda wolna chwile poza praca,a co z tym idzie nie mam juz w ogole czasu na nic innego,wieć perfekcyjną pania domu to na jie zostanę :)Ale myslę ,że jakos daje rade i da sie to wszystko pogodzić chociaz łatwe to nie jest.Dochodzi jeszcze wtracanie sie babci w wychowanie w jedzenie itd...Ja niestety nie miałam mozliwosci pozostac w domu,bo wiadomo ze o pracę nie jest łatwo i nuie załuję że wrociłam dom pracy.Szkoda mi tylko ze urlop macierzyński trwa tak krotko( teraz juz dłuzej ale ja sie nie załapałam) Nie wiem jak to będzie jak Filipek bedzie coraz starszy,ale czas pokaze.Ja tez mam mnóstwo przemyslen co by zmienic w swoim zyciu bo nie wszystko jest tak jak by się chciało,a jakos nie ma na nic czasu nie mowiac juz o spełniaiu jakiejś pasji bo od powrotu do domu jest tylko w kółko praca-dom i na nic wiecej nie starcza czasu.Dlatego też Milus ciesz się tym co masz,zwiedzaj,wychowuj Amelkę,spełniaj swoje marzenia a na prace jescze przyjdzie czas :)Jeszce sie napracujesz do emerytury w wieku 67 lat :)Buziak :)Hania p.s. chciałam jescze napisac że czlowiek to taka istota która zawsze chciałaby to czego nie ma :) masz pracę-przykro ci ze nie mozesz spędzać całego czasu z dzieckiem,- nie masz pracy-chciałabys sie troche oderwac i wyjśc z domu :) Ufff ale sie rozpisałam...ale ten temat jest mi równiez bliski bo ciagle mam dylematy i przemyslenia na ten temat.Hania
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem, choć ja dopiero od roku w domu, to odkąd się obroniłam, zastanawiam się co dalej? Bo niby mogę teraz robić co chcę, bo wszystko zależy ode mnie. Z jednej strony chęć oddania się w całości Lei i spędzania dni bez lęku o to, że zaległości na uczelni się robią, a z drugiej chęć dalszego rozwoju, czasem może nawet oderwania się od małej i zrobienia czegoś dla siebie, dla własnego rozwoju. Cieszę się, że mam możliwość bycia z Leą kiedy tylko pragnę, ale chyba dla własnego zdrowia psychicznego dobrze byłoby zrobić coś innego.
OdpowiedzUsuńNiech ta jesień będzie dla was jak najlepsza, trzymam kciuki, bez względu na to jaką decyzję podejmiecie! Buziaki!
Powodzenia,Kochana w samorealizacji. Trzymam kciuki, wspieram mentalnie, a jak nadarzy się okazja to i przy herbacie dobrym słowem wesprę ;*
OdpowiedzUsuń...Też czekam jaka będzie ta jesień z W. Choć ostatnio obie jakiś podły nastrój mamy.
...Ważne, żeby w życiu znaleźć "złoty środek" - trochę "mamowania", trochę samorealizacji. Ja tak robię i jest git ;) ...Pewnie, że nie zrobię oszałamiającej kariery, ale czy o to w życiu chodzi? Pracuję w swoim zawodzie, wychodzę z domu do ludzi, rozwijam się, a po pracy... pędzę co tchu do domu, bo czeka na mnie moje dziecko :) Jak to mówią w tej reklamie ŻUBRA? RÓWNOWAGA W PRZYRODZIE musi być. Anna D. ;)
OdpowiedzUsuńDziekuje za glebokie przemyslenia i osobiste rzeczy, ktorymi sie dzielisz ...Ja wracam do pracy po 9 - ciu wspanialych miesiacach spedzonych z moja Victoria. Serce mi sie kraje ale nie mam wyjscia ..Korzystaj wiec z tego czasu z coreczka, do pracy zawsze bedziesz mogla wrocic a te chwile z mala przezywasz raz ... I bez watpienia ta jesien bedzie inna, wierze w to, tak jak i Ty .... Anna C
OdpowiedzUsuńto zawsze jest bardzo indiwidualna sprawa. jednym powrót do pracy pomaga, inni jednak lepiej czują się w domu z dziećmi. pamiętaj, że nawet jeśli zdecydujesz się na pracę i ją dostaniesz, zawsze, jeśli nie będzie Ci to odpowiadało, możesz z niej zrezygnować :) dziękujemy za ten osobisty wpis i życzymy powodzenia!
OdpowiedzUsuńKochana trzymam kciuki by to co w Twych planach się spełniło :*
OdpowiedzUsuńAmelcia jest cudna !
buziaki :*