środa, 31 lipca 2013

To miejsce.

Jest takie miejsce, które robi na mnie ogromne wrażenie zawsze wtedy, gdy tam się zjawiam. 
To takie miejsce, które jest położone w jednym z najpiękniejszym zakątków Paryża.
W tym miejscu co roku w okresie letnim pojawia się bajeczne wesołe miasteczko.
To miejsce to Les Tuileries.

Dzisiejszy post będzie prawił właśnie o wesołym miasteczku, które zawsze już będzie mi się kojarzyło z pierwszą wizytą w ogrodach Tuileries, rok później z okrągłą rocznicą urodzin mojej Mamy, a od niedzieli będzie to także miejsce, w którym spędziłam swoje już nie naste urodziny. Bo choć nie bawiliśmy się na tych wszystkich łańcuchowych, ławkach strachu itp., i choć w tym wesołym miasteczku nie ma zbyt wielu atrakcji dla tak malutkich dzieciaczków jak Amelka, to wszystkie te kolory i wszechobecne uśmiechy na twarzach zarówno dzieci jak i dorosłych dały nam mnóstwo pozytywnej energii... 
 
Jednak, żeby nie było, że tak sobie tylko patrzyliśmy na bawiących się ludzi, to powiem Wam, że tuż "za rogiem" , za tymi wszystkimi rozrywkami jest cudowna, bajeczna wręcz karuzela. To na niej spędziliśmy większość niedzieli, a jeszcze w portfelu mam  kilka biletów na zaś ( Tatinek miał gest i kupił 10 biletów + jeszcze jeden dostał gratis ;) Tak więc jeszcze nie raz i nie dwa wybierzemy się tam z Amelką. 

Bo to chyba tylko paryskie karuzele mają ten klimat (kiedyś zrobię posta tych o tych karuzelach - obiecuję Wam i mam już kilka fotek w magazynie ;) ), że nawet ja  - duża już dziewczynka czuję się na nich jak w bajce, niczym mała księżniczka. Magia kolorów, muzyka, uśmiechnięty Pan zbierający bilety... Za każdym razem nie sposób się oprzeć wrażeniu, że karuzela wiruje, a wraz z nią nasze wspomnienia z dzieciństwa, nasze marzenia - często też te niespełnione... 

A do tego wszystkiego jeszcze ten uśmiech i piękne oczy: uśmiech i spojrzenie naszego dziecka, które to dopiero odkrywa co to konik, samolot. I czemu właśnie jemu / jej  nie pokazać jak kolorowy może być świat i nigdy nie schodzić z tej karuzeli... Poczuć się tak, jakby nic innego się nie liczyło ?

Moje urodziny zostały uwieńczone spacerem po Les Tuileries i podziwianiu wspaniałych widoków, ale to miejsce to temat na zupełnie oddzielny post ;) I tylko tym jednym zdjęciem chcę Wam pokazać, jak pięknie jest w tych ogrodach i podziękować Wam jeszcze raz za życzenia! :)

16 komentarzy:

  1. Piękne widoki:)

    Amelka ma śliczne oczka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie ;)
    Też jestem zauroczona paryskimi karuzelami ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale romantyczny post.Ja jak zwykle wzruszona. G.

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja składam spóźnione życzenia ;*

    ... A co do karuzeli, uwielbiam je <3 Bezskutecznie poszukuję takich w polskich wesołych miasteczkach, a dla mnie to kwintesencja dzieciństwa. Jak tylko uda nam się Was odwiedzić, musimy tam być !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! :)
      We wrześniu już tego miasteczka nie będzie, ale są inne "stacjonarne" karuzele, więc na pewno Wam je pokażę :) Ale to przyjeżdżacie już na 100 % ?

      Usuń
    2. U mnie niestety ostatnio nic na 100 % :(
      Jak tylko się dowiem, że się uda przylecieć - na pewno dam znać. Z hotelami pomogłaś, dziękuję :*

      Usuń
  5. U nas we Wrocławiu też jest jedna taka Karuzela, z konikami, powozami, a obok stoi budka w której siedzi wystylizowany Pan i sprzedaje bilety. :) A to wszystko w parku koło magicznego teatru lalek. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne karuzele...aż chciałoby się pobujać się i poczuć się jak w bajce...naprawdę magiczne miejsce.Chcę tam!!! :) Hania

    OdpowiedzUsuń
  7. miejsce piękne i Wy piękne :)

    ps. cały czas zazdroszczę Wam pogody! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam wesołe miasteczka i karuzele. Śliczna ta Wasza córcia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. nominacja bloga http://kuchniaijejswiat.blogspot.com/2013/08/nominacja.html

    OdpowiedzUsuń